Referat na 50-lecie pracy artystycznej Sławy Przybylskiej (Warszawa, SGGW Aula Kryształowa - 23 października 2008r.)
W historii świata bardzo różnie definiowano pojęcie sztuki. Kolejne wieki próbowały ogarnąć tę dziedzinę życia, przynależną człowiekowi. Nie wdając się w akademickie wywody, bo nie czas po temu, jednoznacznie można stwierdzić, że sztuka jest stworzona przez człowieka i dla niego istnieje. Wyraża emocje, poglądy, potrafi być dosłowną, metaforyczną, wieloznaczną. Jej zadaniem jest dostarczenie wrażeń estetycznych, ukazanie świata z punktu widzenia artysty, a że każdy widzi otaczający świat inaczej, przybiera ona wiele postaci; dlatego też jest tak fascynującą i porywającą, jednocześnie bywa niezrozumiałą i metafizyczną.
Sztuka, która jest wytworem człowieka, świadczy o jego niepowtarzalności i wyższości homo sapiens nad bratnimi stworzeniami, tworzącymi łańcuch ewolucji.
Braterstwo i wyższość - z pozoru nie przystają do siebie, pozostają w sprzeczności. Tak jednak nie jest. Trzeba tylko dokładnie przeczytać biblijny opis stworzenia świata i człowieka. Człowiek, "ulepiony z prochu" nosi w sobie te same pierwiastki co ziemia i inne stworzenia, więc jest ich bratem. Jednocześnie wyrasta ponad nie, bo "Pan Bóg tchnął w jego nozdrza tchnienie życia", a jak dalej czytamy w 19 wersie pierwszego rozdziału Księgi Genesis: "wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. /…/ I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu." Tak więc, stworzony człowiek bierze udział w dziele stwarzania.
To wielce zaszczytne wyróżnienie staje się dla człowieka niemniej wielkim obowiązkiem wobec nazwanych przez niego stworzeń. Nie wystarczy nazwać, tak jak za mało jest dać drugiemu wolność bez środków do życia. I jak cud rodzenia,przechodzi w etap troski o niemowlę, następnie w trud wychowania, podobnie i człowiek - uczestnik stwarzania - staje się odpowiedzialny za stworzenie. Co więcej - ma być kapłanem, a więc pośrednikiem między Stwórcą i stworzeniem.
Doskonale odczytał to św. Franciszek z Asyżu, który słońce i księżyc, ptaki i wilki nazywa siostrami i braćmi. Tym franciszkowym językiem w swojej twórczości posługuje się również Sława Przybylska.
Swoją płytę "Modlitwy poetów" zaczyna "Hymnem słonecznym" Biedaczyny z Asyżu. Nie jest to komercyjny zabieg, czy przypadek. W jednym z prasowych wywiadów artystka mówi:
"Wzorem jest dla mnie moja matka, która była kobietą prostą, ale miała ogromne poczucie piękna, radości i życzliwości dla ludzi. Myślę, że matka wciąż mi w tym towarzyszy. Jeśli ktoś się urodził w środowisku, gdzie Bóg był na pierwszym miejscu, gdzie był w kwiatach, ptakach, drzewach, myślę, że to już zostaje na całe życie - i to też wyniosłam od matki".
"Wsławiony bądź, o Panie mój, we wszystkim co stworzyłeś nam" - te słowa w interpretacji Sławy brzmią szczerze, są wiarygodne, bo ona tak po prostu czuje: gdy wraca w rodzinne strony i gdy przyjeżdża do roztoczańskich lasów na Lubelszczyźnie
O jej autentyczności mogłem się przekonać, choćby w małej Łaszczówce koło Tomaszowa Lubelskiego,czy też w Górecku Kościelnym na Roztoczu, gdzie śpiewała "Modlitwy poetów". Później powiedziała:
"Czułam, że to będzie spotkanie niezwykłe w moim życiu artystycznym. Wiedziałam, że spotkam tu ludzi mojego dzieciństwa: ludzi prostych, dobrych, szczerych i wrażliwych. Im zadedykowałam swój recital, w którym udział wzięła także bardzo uzdolniona tutejsza młodzież. Nasz wspólny, korespondencyjnie przygotowany koncert, nazwaliśmy "Modlitwy Poetów", albowiem w tradycji polskiej literatury i naszej historii, poeci pomogli nam swoimi tekstami, którym źródłem była wiara i kult Matki Bożej. W szczególnie dramatycznych okresach naszej historii, to właśnie ludzie słowa, poeci, pomogli nam przetrwać, przeżyć i zwyciężać".
W polskiej tradycji pozostał do dziś piękny zwyczaj rozpoczynania prac polowych od wspomnienia Boga. Zanim rzuci się w ziemię ziarno na zasiew, nim zaczną się żniwa mądrość, wyrosła z doświadczenia, każe prosić Stwórcę o błogosławieństwo, bo jak mówi stare przysłowie "bez Boga ani do proga".
Do tej tradycji nawiązuje Przybylska i śpiewa słowa poety:
"Pobłogosław Panie Boże
Siew i pług, co skiby orze
I tę chłopską brać
Co o świcie z wiarą nową
I modlitwą Chrystusową
Idzie ziarno siać. Hej! Idzie ziarno siać."
Czyż to nie nawiązanie do aktu stworzenia? Człowiek, któremu dana jest moc kreacji nie popada w pychę, bo ma świadomość, że sam został stworzony i tak naprawdę jego sukcesy nie do końca zależą tylko od niego. Śpiewa o tym Sława, bo ma przekonanie, że i jej talent został darowany, a ona ma go pomnażać, bo zgodnie z pierwotnym powołaniem, człowiek ma być kapłanem łączącym niebo z ziemią.
Nie są to za wielkie słowa. Może brzmią patetycznie, ale czyż nie określają zadanie człowieka i rolę jego sztuki? Człowiek - twórca powinien odkrywać piękno, co więcej: ma czynić pięknym i w poezję przemieniać to, co inni nazywają prozą.
Sława Przybylska urodziła się w Drelowie k. Międzyrzeca Podlaskiego.. Niedaleko tego miasteczka, w Kodniu nad Bugiem czczony jest obraz Matki Bożej. W XVII w. z Rzymu przywiózł go chorąży Wielkiego Księstwa Litewskiego Mikołaj Sapieha. Od tego czasu wizerunek Matki Bożej Gregoriańskiej, zwany tutaj Kodeńską, pozostaje szczególnie bliski mieszkańcom Podlasia. Sanktuarium kodeńskie musiała znać Sława Przybylska. Może z dzieciństwa pamięta Gregoriańską Madonnę? Być może później tam przyjeżdżała? Nie wiem. Z jej repertuaru widać, że nosi w sobie polski, a piękny rys pobożności maryjnej, kształtowany kodeńskim obrazem, skoro śpiewa "Modlitwę" Kazimiery Iłłakowiczówny: "Dobrą noc - uproś dla nas Matko Boska…", a w załączonej do płyty książeczce obok słów poetki, umieszcza wizerunek Matki Bożej z Kodnia.
W jednej z naszych rozmów powiedziała mi:
"Śpiewam piosenki, z którymi mogę się utożsamić, jeśli chodzi o teksty. Ogromne wrażenie wywarły na mnie wiersze Bułata Okudżawy, które w latach siedemdziesiątych miały zupełnie inny wyraz, one były komentarzem do naszej epoki, czasami poza cenzurą, były to teksty ponadczasowe".Tę ponadczasowość Przybylska odnajduje m.in. w popularnej, aktualnej i dziś "Modlitwie" Bułata, który, tak jak ona, ludzką ograniczoność konfrontuje z Boską wszechmocą. Sława, na wzór kapłański, zanosi w tejże modlitwie sprawy wielkich i małych, bogatych i biednych, odważnych i tchórzy - modli się za wszystkich do "Tego, który wszystko może".
To prawda, że śpiewany przez nią tekst Okudżawy inaczej brzmi niż wykonanie autora. Ale, czy dwie modlitwy w tej samej intencji, tymi samymi słowami zanoszone, jeżeli są szczere, mogą brzmieć jednakowo? Więc Sława Przybylska się modli.
Kolejnym rozdziałem twórczości Sławy Przybylskiej są kolędy. Wydawało by się: to nic nowego. Większość artystów po nie sięgała i sięga. U Sławy jednak zastanawia dobór kolęd. Na płycie "W noc betlejemską" słyszymy teksty klasyków - Jana Kochanowskiego, Juliusza Słowackiego, Ks. Jana Twardowskiego, Karola Wojtyły, Miłosza, Brylla, Leśmiana, poety wygnania Stanisława Balińskiego, czy starą pastorałkę "U zielonej dąbrowy". W większości jednak jest to współczesna poezja, do której muzykę napisali współcześni twórcy.
Zaproponowany przez Sławę repertuar zdradza artystkę, która potrafi czerpać inspirację z tradycji, ale w niej się nie zasklepia. Sięga po współczesne teksty i muzykę, bo ma świadomość ciągłości procesu tworzenia.
Moją refleksję zakończę słowami tej, która spowodowała dzisiejsze spotkanie: Sławy Przybylskiej. Wypowiedziała je kobieta, która dobrze odczytała opis stworzenia świata i zrozumiała swoją w nim rolę:
"przecież nie rzeczy powinny nas określać, tylko my te rzeczy określamy".
Ks. Tadeusz Sochan
Górecko Kościelne, październik 2008 r.